niedziela, 24 stycznia 2016

Marc Jacobs, Decadence.

Już koniec stycznia, a ja dopiero zabieram się za zeszłoroczne nowości? Nie może być. Ale lepiej późno niż wcale. W dodatku pogoda dzisiaj u nas iście wiosenna, więc i zdjęciom aura sprzyjała. 

Lubię Marca Jacobsa. Lubię to, co projektuje, lubię jego zegarki i portfele. Lubię to, jak sam on się prezentuje. Nie lubię natomiast jego zapachów. Wszystkich - stokrotek, biedronek, loli i innych dziwadeł. Wszystkie są moim skromnym zdaniem na jedno kopyto i prezentują nurt, za którym osobiście nie przepadam, czyli typowo bezpieczne kwiatki dla Grażyn z biura. 

Kilkanaście tygodni przed oficjalną premierą Decadence do mojego eks miejsca pracy przyszedł tester i po pobieżnym powąchaniu stwierdziłam, że jednak zatrzymam się przy tej propozycji Jacobsa na dłużej, bo to chyba jedyny jego zapach, którego nie musi się dożywotnio wstydzić. Jakiś czas później byłam na konferencji sponsorowanej przez Coty Prestige i gwiazdą wieczoru było właśnie Decadence.







Obserwowałam reakcje ludzi dookoła na ten zapach. Nie każdemu przypadła do gustu nowa odsłona marki, która dotychczas pierdziała kwiatkami. I faktem jest, że Decadence to dość trudny jak na masową półkę zapach. W swojej słodyczy jest dosyć wytrawny i pozbawiony infantylności. Bardzo śliwkowy i bardzo głęboki. No i potrzebuje dość specyficznych warunków do noszenia - nie polubi się raczej z upałami, dobrze mu za to w towarzystwie grubego szalika w mroźny dzień, a także w deszczowy, jesienny dzień. Tak, Decadence potrafi być wybredny i zabrzmieć na skórze mdląco, psując tym dobre wrażenie.


Cały zapach zbudowany jest na wcześniej wspomnianej już śliwce. Dojrzałej, żeby nie powiedzieć lekko przejrzałej. Chwała za to twórcy, bo śliwka to piękny i bardzo niedoceniony na szeroką skalę owoc, który w sprzyjającym akompaniamencie pachnie pięknie i ekskluzywnie. Twórczyni Annie Buzantian, która, umówmy się, nie ma w swoim portfolio jakichś oszałamiająco dobrych zapachów, postanowiła złączyć mokrą i ciepłą śliwkę z ambrą i całość metarofycznie oprószyć szafranem. No i się udało. Zapach jest naprawdę dojrzały i wyrafinowany. Pachnie drogo. Jeszcze drożej, niż wskazywałaby na to metka z ceną w perfumerii. 



To, co uwielbiam w Decadence, to jego uniseksowy klimat. Ten zapach ma wszelkie prawo fantastycznie pachnieć na męskiej skórze. Na mojej robi się nieco zielony, za sprawą wetiweru. Podejrzewam, że na skórze mężczyzny może jeszcze więcej dobra z tego pięknego składnika wyjść. Jeśli macie pod ręką kroplę Decadence i jakiegoś samca, to koniecznie przetestujcie i dajcie znać. 

Oczywiście muszę wspomnieć o flakonie. Jestem w nim absolutnie zakochana. Tak, cholerstwo jest nieporęczne, ciężkie i zajmuje wiele miejsca, ale mnie (a jestem osobą kochającą ascetyczną prostotę) oczarował. Może to ten odcień zieleni, może ten łańcuch, czy frędzel - nie wiem, ale wiem, że wzbudza emocje. 



W pewnym sensie Decadence kojarzy mi się z Euphorią Calvina Kleina. To oczywiście zupełnie inne zapachy, ale oba są inne jak na masowe standardy. Euphoria też była dojrzała, trudna i nie każdemu się podobała, a jednak wyrobiła sobie bezpieczną pozycję na rynku, I myślę, że z nową kompozycją Jacobsa będzie tak samo. Ten zapach jest dokładnie obliczony na wielki sukces. 

Na koniec muszę się jednak przyczepić. Nie wiem, kto wypuścił na światło dzienne ten straszny spot reklamowy, ale wiem już, czym się reżyser inspirował. 





Ja rozumiem, że Rolowanie jest wybitnym dziełem polskiej sceny alternatywnej, ale żeby nawet modelka tak podobna? Śmialiście się z Nataszy, ale Natasza Was wszystkich wyrolowała. 

A Decadence sobie przewąchajcie. Gwarantuję, że nikt Was nie wyroluje.

Digga.



10 komentarzy:

  1. A lubisz jego kanapę na brzuchu? Przyznam, że od kiedy to zobaczyłam, to mój ulubiony realny surrealizm.

    W ogóle nie interesują mnie zapachy Jacobsa, a ten, choć opisujesz intrygująco, też nie zostanie powąchany, a to dlatego, że DRAŻNI MNIE TO OPAKOWANIE, GDY TYLKO NA NIE PATRZĘ. OD SAMEGO PATRZENIA MNIE NOSI. (W tym punkcie różnimy się diametralnie, fakt.)

    Pamiętam, jak jakaś blogerka/vlogerka? porównała Euphorię do zapachu śmierci/trumny - działo się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kanapa na brzuchu, tak! :D

      Mówiłamn, że flaszka wzbudza emocje. Moim zdaniem to dobrze ;)

      Pamiętasz może, co to za gwiazda?

      Usuń
    2. Jeśli się nie mylę, to Magda z Krakowa (?), Madzia? Ale nie wiem, czy pod wpływem komentarzy nie wycięła tego fragmentu!

      Usuń
    3. Nie znam Madzi z Krakowa, ale wiele chyba nie stracilam ;)

      Usuń
  2. Nie wróżę Decadence kariery na miarę Euphorii. Flakon - dla mnie tragiczny i niepraktyczny. Jedyne co mi się naprawdę podoba, to odcień ciemnozielonego szkła. Sam zapach - dla mnie przeciętny, troszkę przypominający śliwkę z klasycznego Poison.

    Pewnie mnie znielubisz za te słowa, ale Decadence nie jest dla mnie ani trudny, ani wytrawny a już na pewno nie wybitny. Po prostu taki nieodkrywczy. Trudno, różne nosy różnie go odbierają ;)

    Ewelina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewelino, nie znielubiam nikogo za poglądy, chyba, że przy okazji mnie obrażają :) Dobrze znać inny punkt widzenia, na tym właśnie polega piękno zapachów. Ilu ludzi, tylu odbiorców i tyle wrażeń.

      Usuń
    2. Żeby się Tobie podlizać, napiszę, że mam bardzo liberalne poglądy i jestem za równością wszystkich ludzi. Każdy powinien mieć takie same prawa bez względu na wyznanie, płeć, narodowość czy orientację. Nie znoszę ksenofobii i konserwatywnych fanatyków. Może nie na temat, ale chciałam to napisać :)

      Ewelina

      Usuń
    3. Och, teraz to ujelas moje serce :-)

      Usuń
  3. Cześć Digga, miło Cię poznać i poczytać :)
    Decadence to zapach, który moim zdaniem całościowo się obronił. Nie jest to mój zapachowy typ, ale na tle pozostałych perfum Jasobsa wypada bardzo dobrze, jak nie najlepiej.
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No czesc, bardzo milo Cie tu widziec :-) Rozgosc sie!

      Usuń