czwartek, 18 lutego 2016

Liz Earle, Botanical Essence No.15

Liz Earle to jedna z moich ulubionych marek, jeśli o pielęgnacje chodzi. Nie będę się w tej materii zbyt wiele rozpisywać, ale kto używał Hot Cloth Cleanser ten wie, o czym mówię. Temat perfum tej brytyjskiej marki był mi jednak całkiem obcy. To się jednak zmieniło i postanowiłam poznać ich niewielką gamę perfumeryjną. I okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo w jednym z niepozornych flakonów kryje się coś naprawdę wyjątkowego.

Botanical Essence No. 15 to zapach naładowany wieloma skojarzeniami i obrazami. Najpierw jest wyprawa do lasu. Aromat jest mocno drzewny, cedrowy i upajający. Z drzew dosłownie ścieka żywica i wchodzi w nozdrza. Zabieg to wcale nieczęsty w perfumach dla kobiet, ale po chwili ten mocny klimat przełamuje wanilia. Trochę zachowawcza, wytrawna i z duszą. Wydaje mi się, że nie spotkałam się wcześniej z takim połączeniem i choć może wydawać się dziwne, to niesamowicie mi się podoba. 



Ten zapach jest cudownie balansujący na granicy tego, co społeczeństwo uważa za kobiece i wytworne, a męskie i silne. Z jednej strony jest zimny wetiwer, z drugiej zaś unosi się obłoczek cynamonu, który sprawia, że nos mi wariuje i jest to naprawdę miłe szaleństwo. Tak wielowarstowej, acz spójnej kompozycji dawno nie udało mi się poznać i jestem niezwykle szczęśliwa, że w końcu to zrobiłam. 

Piętnastka to prawdziwy gender bender, jestem wręcz pewna, że wyśmienicie dogada się z każdą płcią. Oprócz nut drzewnych i przypraw jest też bardzo ładna, nieco dymna róża i bób tonka, które dodają kompozycji kwiatowego i słodkiego charakteru. Zapach jest cudownie ciepły, wyrafinowany i ma klasyczny sznyt. Kupna w ciemno jednak nie polecam, bo perfumy te naprawdę są dość ciężkie i mają nieco kadzidlany klimat, który nie każdemu musi przypaść do gustu. 



Zupełnie nie rozumiem braku popularności tej esencji, ale dla fanów nieprzebrzmiałych zapachów może to być dobra wiadomość, bo No. 15 jest naprawdę niszowy w swoim brzmieniu. A kompozycja wielu wrażeń ma w sobie coś jeszcze, co jest dla mnie absolutnie zachwycające - czystość i klasę. Coś czuję, że to będzie jeden z moich zakupów po zakończonym odwyku i Wam bardzo polecam testy przy okazji najbliższej wycieczki do UK. Marka Liz Earle dostępna jest w John Lewis i niektórych sklepach Boots (tylko tych dużych, niestety). Uwierzcie mi, w cenie 49 funtów za 50 mililitrów ciężko jest znaleźć coś w takim klimacie. 

Digga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz